piątek, 7 czerwca 2019

Studia a praca

W jednym z moich wpisów wspominałam już jak ta sytuacja wygląda, gdy przyjeżdża się do Danii i szuka pracy. Dzisiaj poruszę inny aspekt tego tematu.

Jesteś w trakcie studiów. AP Degree jest skończone, trzeba iść dalej. A może właśnie jesteś w trakcie licencjatu czy magistra?
Masz pracę dorywczą, weekendowo robisz w hotelu/restauracji/domu towarowym/roznosisz gazety/opiekujesz się dzieckiem sąsiadów, ale to jest malo istotne; pieniądze są, SU(dofinansowanie) jest i czas na naukę, 
przyjaciół, na hobby i prywatne życie też jest. Czego chcieć więcej?... 
Może nawet nie musisz pracować, jesteś w stabilnej, zadowalającej sytuacji i masz jeszcze więcej czasu na to wszystko. Przecież studiujesz, to bardzo ważne, żeby oddawać projekty na czas i zdobywać wiedzę, którą później można wykorzystać w przyszłej pracy.

Powszechnie jednak wiadomo, że aby dostać pracę, trzeba mieć doświadczenie.
Jak to wygląda tutaj, w Danii?
Jakiś czas temu w duńskiej telewizji pojawiła się informacja, że duńskie firmy coraz rzadziej zatrudniają ludzi zaraz po ukończeniu studiów, boją się; studenci są zestresowani, w końcu to pierwsza praca; pracownicy muszą nauczyć "nowych" nie tylko zasad pracy, ale również systemu, a czasem też i czysto praktyczno-teoretycznych rzeczy.

My, młodzi, wypuszczeni na rynek pracy czujemy się sfrustrowani i zagubieni, chcemy zrobić wszystko jak najlepiej; przecież w szkole uczyli nas inaczej, w szkole nie pokazali nam tego i nie powiedzieli tamtego. A firmy boją się nas zatrudniać, wolą płacić te same pieniądze komuś, kto ma już doświadczenie i lepiej wie, co się dzieje dookoła.
Dlatego czasem w miarę możliwości warto jest porzucić tą wygodną, dorywczą pracę lub przyjemny, studencki styl życia i znaleźć pracę w naszym zawodzie. Wiadomo, że to nie jest łatwe. 
Na duńskim rynku pracy można znaleźć wiele ofert w wielu wybranych kierunkach. Strony jak jobindex, jobbank czy graduate online oferują szeroką gamę pracy w każdym zawodzie. 

Jednym z plusów jest oczywiście doświadczenie. W szkole uczą Cię jak funkcjonuje firma od zewnątrz, tu masz okazję zobaczyć jak to wszystko wygląda od wewnątrz. Poznajesz dużo ludzi; kto wie, może któryś z nich będzie ważną osobą w Twoim życiu lub pomoże Ci pójść dalej?
Pracujesz 15h w tygodniu, co w połączeniu ze szkołą daje 5cio dniowy tydzień roboczy - weekend jest wolny, można odpocząć.

Ponadto charakterystyką pracy studenckiej jest brak presji. Nie zmuszą Cię do niczego, a jeśli coś zrobisz źle - nawet nie poniesiesz srogich konsekwencji, w końcu jesteś studentem, uczysz się. Dostajesz studencką wypłatę i nikt nie oczekuje, że wiesz wszystko. To również daje poczucie bezpieczeństwa i komfort. 


Kiedy szukać takiej pracy?

Teoretycznie można spróbować już po zdobyciu AP degree, jednak najlepiej jest to zrobić ok. pół roku przed praktykami podczas robienia licencjatu(ewentualnie magistra).
Jeśli uczysz się na pełnym programie licencjatu, możesz zacząć szukać takiej pracy po roku/półtora od rozpoczęcia nauki.
Ogólnie rzecz biorąc styczeń jest pechowym miesiącem na aplikowanie - firmy budzą się z bożonarodzeniowego świętowania i uświadamiają sobie, że wydali nieco więcej na firmową Wigilię, niż przewidywali.
Z drugiej strony szukanie pracy to czyta loteria - jeśli ktoś ma Cię zatrudnić, na pewno to zrobi.
Od czasu do czasu warto jednak pomóc losowi i "podkoloryzować" sytuację.


Nie sugeruję tutaj zmyślania ani opowiadania niestworzonych rzeczy na swój temat - raczej chodzi mi o lepsze podejście do kwestii aplikacji.

Zacznijmy od CV - papierowego/multimedialnego podania o pracę.
Minęły czasy Word'a i Clipart'a - nie wciskajmy na siłę 5 kolorowych czcionek i obrazków telefonu, komputera i stosu CD do naszej prezentacji. Lepiej zrobić prosto, a estetycznie.

Duńczycy uwielbiają lekki, piękny, nordycki design - można to zauważyć chociażby w supermarketach, gdzie zwykła śmietanka do kawy wygląda jak najsmaczniejszy napój pod słońcem, którego opakowanie po prostu kusi aby spróbować.
W dzisiejszych czasach technologia i internet dają nam nieskończone możliwości do napisania atrakcyjnego CV. Jako dobry przykład możemy wziąć np. Google Docs - tutaj możemy wybrać ładną czcionkę do nagłówka, dodać kolor akcentu oraz napisać wszystko w podpunktach. Jeśli jesteśmy przyzwyczajeni do pracy z Microsoftofskim Word'em możemy ściągnąć darmowe szablony do CV.
W wypadku kompletnego braku pomysłów warto poszukać inspiracji - zarówno Google, Pinterest jak i Behance posiadają zadowalającą bazę ładnych obrazków CV.


Przed pójściem na rozmowę warto zadbać o higienę i czyste ubranie - czyste niekoniecznie musi oznaczać "oficjalne". W Danii zwyczaj ubierania się w białe koszule na rozmowy kwalifikacyjne umarł wraz z zwyczajem zwracania się per "Pan/Pani". Mieszkańcy tego kraju od dawna stawiają na wygodę, więc założenie typowych sportowych butów(serio, takich na siłownię) do marynarki będzie czymś kompletnie zwyczajnym w ich przekonaniu.
Oczywiście oficjalny strój zawsze wygląda ładnie, ale jednak najważniejsze jest aby był schludny i nie śmierdział.

Podczas rozmowy potencjalni pracodawcy cenią pewność siebie. Wiem, łatwo mówić. Wystarczy jednak się uśmiechać i pewnie odpowiadać na pytania...i tutaj chyba nie ma co owijać w bawełnę, ale czasami jeśli nie zna się odpowiedzi na pytanie warto pobawić się w polityka i opowiedzieć o czymś innym. Serio - to pomaga. Widzę to chociażby po osobach które przewinęły się przez rozmowy o pracę w mojej obecnej firmie...

Jeśli już się dostanie pracę warto pamiętać o tym, że to Ty decydujesz, czy chcesz tam zostać.
Nie każda praca od razu przypadnie do gustu; czasami trzeba się wdrążyć w system i dać sobie parę tygodni na integrację. Innym razem po prostu trzeba to rzucić i poszukać czegoś innego. 


Studencka praca - praktyki za darmo?

Może się również zdarzyć, że pracodawca będzie chciał Cię przyjąć na darmowe "praktyki"...nie ukrywam, jeśli oferta jest interesująca i do tego potencjalnie MOGĄ Cię zatrudnić po praktykach pewnie warto to rozważyć...czy aby na pewno?

Teoretycznie zdobędziesz doświadczenie, praktycznie zacznie Ci brakować pieniędzy. A co jeśli po tych 3 miesiącach wcale nie będą chcieli Cię zatrudnić, lub powiedzą, że nie mają pieniędzy na wypłaty, ale dalej chcą Cię mieć w drużynie?
Różnie wychodzi z tymi darmowymi pracami studenckimi - z mojego doświadczenia wiem, że nie są warte czasu ani nerwów. Nie oszukujmy się - zaczynając taką pracę jednak prędzej czy później zaangażujesz się w nią i jednak będzie Ci zależeć na ukończeniu zadań.

Osobiście odradzam pracowanie za darmo. Praktyki - ewentualnie tak. Praca studencka - jak sama definicja mówi, powinno się za nią dostawać wypłatę.






















poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Miejsce praktyk: młody startup vs. firma z doświadczeniem

Czasami napotykam interesujące, przydatne blogi które umierają śmiercią naturalną po kilku postach. W sumie spojrzałam na datę ostatniej publikacji i zauważyłam, że mój blog też tak jakby sobie umarł.

Jak obiecałam kiedyś, dziś dokładniej opiszę moje praktyki. Teraz już mam porównanie, jako że zdobyłam tytuł, skończyłam studia i wiem jak wygląda to wszystko od początku do końca.
UWAGA: Ten post jest dość personalny, chwilami subiektywny.

Praktyki w firmie typu startup
Startup jest małą, młodą firmą która dopiero co rozpoczęła swoją działalność i/lub nadal jest w fazie poszukiwania swojego miejsca na rynku.
Jak wspomniałam w poprzednim poście,  moje pierwsze praktyki podczas AP degree odbywałam w małej firmie stawiającej swoje pierwsze kroki. Dołączyłam do 5-osobowego zespołu, który już wtedy był zgrany i dobrze prosperujący. Pamiętacie jak wspomniałam, że lepiej skupić się na jednej dziedzinie niż 5? No właśnie, to nie do końca było tak...Jako, że ja dołączyłam tam jako multimedia designer robiłam dosłownie wszystko, czego się nauczyłam, z naciskiem na grafikę. Wybierając ten kierunek myślałam, że grafika będzie moim konikiem. Szybko zauważyłam, że pisanie kodu jest dla mnie o wiele bardziej interesujące i ekscytujące niż bawienie się photoshopem. Malowanie i grafika do dziś jest moim hobby, ale nie daje mi to satysfakcji i spełnienia zawodowego. Z tego też powodu projektowanie strony/aplikacji nie było dla mnie niczym specjalnym. O wiele bardziej pasowało mi siadanie obok programisty i pisanie kodu razem z nim, słuchanie jego rad, odkrywanie nowych języków i sposobów programowania. Jednakże bardziej przydawałam się tam jako grafik niż jako programista. Poza głównym designem strony, zrobiłam również wiele plakatów, ulotek i takich tam "drobiazgów" potrzebnych specom od marketingu. W pewnym momencie również brałam udział w rozmowach administracyjnych, razem zbieraliśmy się i rozmyślaliśmy nad pomysłami odnośnie ekspansji i zdobywania rynku. Jednym słowem - robiłam wszystko. Zdarzyło się nawet pójść parę razy na konkursy dla startupów jako reprezentacja. To jest zarówno zaletą, jak i wadą pracy w startupie. Można się nauczyć nie tylko profesjonalnych aspektów pracy w firmie, typu jak się robi strategie, jak wygląda wprowadzanie ich w życie, jak wielką różnicę robi dobrze dobrany design; przede wszystkim zdobywa się doświadczenie życiowe: jak pracować z ludźmi, jak się dogadać, jak rozwiązywać dyskusje, kiedy i czy warto postawić na swoim, co zrobić gdy wszyscy piszą 5 minut przed pracą, że nie dadzą rady stawić się tego dnia.  Z drugiej strony nie ma pewności, że zdobędzie się konkretną wiedzę, o którą się aplikowało. Ponadto, nie zawsze trafi się na startup z mentorem. Mentor jest ważną osobą podczas praktyk, to jest taki pewnego rodzaju szef - ktoś kto powie co zrobić, ale też pokaże jak to zrobić i da wskazówki. W młodej firmie - zależy jak i gdzie się trafi - takiej osoby może brakować. Jeśli komuś brakuje designera, oczywiście że będzie takowego szukał.
Bardzo prawdopodobne jest również, że w takiej organizacji praca będzie bardzo chaotyczna - rzadko kiedy są to ludzie z doświadczeniem, ale raczej ludzie z pasją i marzeniami. Rzadko kiedy startup ma pieniądze. Może być też tak, że nadchodzi moment oficjalnego wejścia na rynek, a jedyny zysk to może 30zł miesięcznie. Warto również zauważyć, że czas pracy nijak ma się do tego określonego w kontrakcie(37h w tygodniu). Mogłam od czasu do czasu zostać i pracować z domu, ale często również było tak, że wszyscy siedzieliśmy do 18:00 czy 19:00 rozmawiając o planach i nowych strategiach.
Koniec końców, podczas tych praktyk wiele się nauczyłam, a zdobyte doświadczenie do dzisiaj się przydaje. Z firmą typu startup nigdy nic nie wiadomo. Może się rozwinąć w rok, a może nadal błąkać się po konkursach i próbować swoich szans przez lata. Mimo to uważam, że praca w startupie jest ciekawym przeżyciem i zdecydowanie wartym polecenia.

Praktyki w większej firmie
Drugie praktyki odbyłam już w normalnej(czyt. zarabiającej) firmie. Co prawda firma nadal przedstawia się jako skandynawski startup, jednak patrząc na roczne przychody i pozycję na rynku z pewnością można stwierdzić, że startupem już nie jest.
Słowem wstępu, drugie praktyki odbyłam z racji rozpoczęcia tzw. top-up'u, czyli jakby specjalizacji. Top-up trwa z reguły 1.5-2 lata i ma również przewidziane praktyki, a kończy się zdobyciem tytułu(licencjat/inżynier).
Z tymi praktykami było zupełnie inaczej. Po pierwszym semestrze uznałam, że może czas zacząć pracę w zawodzie, jako że wtedy łatwiej o praktyki. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Umowa o praktykach była jedynie formalnością. Jako że dostawałam wypłatę od godziny, toteż praktyki też były płatne. W zależności jak kto sobie to załatwi, ale zazwyczaj płaca za staż jest stałą kwotą, wypłacaną od miesiąca.
Dołączyłam do 20-osobowego zespołu jako programista. Na praktykach kontynuowałam zadanie, które dostałam wcześniej, a także robiłam mniejsze projekty wymagające zwłoki. Tutaj już robiłam to co chciałam. Miałam również mentorów - jeśli czegoś nie wiedziałam, śmiało mogłam podejść i spytać o pomoc. Zdecydowanie dużo czasu spędzałam dokształcając się sama, tj. czytając książki i oglądając internetowe tutoriale. Oczywiście teorie, które zdobywałam, przenosiłam na praktykę. W tej firmie bardzo mocno przestrzegali czasu pracy - chociaż wydaje mi się, że to może być duńska norma. Miałam elastyczne godziny pracy, mogłam przyjść o 8 i wyjść o 16, mogłam również jednego dnia pracować dłużej, żeby kolejnego wyjść wcześniej. Jednak rzadko kiedy pracowałam dłużej niż te kontraktowe 37.5h w tygodniu. Co piątek zaczynaliśmy dzień wspólnym śniadaniem, gdzie wszyscy się zbieraliśmy, jedliśmy i rozmawialiśmy o minionym tygodniu oraz planach na przyszły.
Chociaż całe praktyki brzmią jak opis wymarzonej pracy, to jednak miały też swoje wady. Te praktyki również kończyły się egzaminem i prezentacją pracy z minionych tygodni. Czasami miałam wrażenie, że jest bardzo dużo do zrobienia, a ja siedzę i oglądam tutoriale bo nie wiem jak zrobić kolejną rzecz. Siedziałam sama i sama starałam się rozwiązać problem, jako że firma była zorganizowana - każdy znał swoje miejsce, miał wyznaczone zadanie i nie zawsze mógł pomóc.
Dodatkowo, porwałam się na coś, co do tej pory nie było robione w tej firmie, toteż nie zawsze otrzymana pomoc była odpowiedzią na moje pytanie, lub po prostu sama musiałam do tego dojść, bo nikt nie znał się na tym, co robię. Być może to brzmi po prostu śmiesznie, ale w branży IT wiele się zmienia z dnia na dzień, pojawiają się nowe technologie i nowe możliwości, dlatego w tej dziedzinie nigdy nie można nauczyć się wszystkiego ani też wiedzieć wszystkiego. Kolejną wadą, a zarówno przeszkodą, był dla mnie język. Firma duńska, gdzie prawie wszyscy porozumiewali się po duńsku. Oczywiście sama zaznaczyłam, że rozumiem duński i kiedyś się go uczyłam, mimo to było to jak skok na głęboką wodę. Przez pewien czas wszyscy rozmawiali ze mną po angielsku, ale w pewnym momencie jakby przestali. Z drugiej strony sama wywierałam na sobie presję, starałam się rozumieć, rozmawiać i w między czasie chodzić regularnie na lekcje duńskiego żeby dokończyć ostatni moduł. Niby niewiele, ale jednak ten język był chyba najtrudniejszym elementem praktyk.
Nauczyłam się jak pracować w zorganizowanej firmie. Zauważyłam, jak ważne jest powiadomienie wszystkich min. 30 minut przed rozpoczęciem pracy, że się nie przyjdzie;  zauważyłam, że wszystko jest zbudowane jak jedno wielkie mrowisko i każdy jest jego częścią. Z czasem również okazało się, że praca w grupie nie zawsze polega na siedzeniu razem i rozmawianiu czy pracowaniu ze sobą - to również dzielenie zadań i wyznaczanie terminów, bo bez tego grupa nie ruszy dalej.

Jak widać, praktyki w obydwu miejscach uczą czegoś nowego. Nie zdarzyło mi się jedynie odbyć praktyk samodzielnie ani w szkole, aczkolwiek znam takich, którzy również wybierają te możliwości. Warto się zastanowić, gdzie chce się odbyć praktyki, jakie są oczekiwania i co chce się z nich wynieść. Obecnie mogłabym powiedzieć, że będąc w szkole ma się dużo wolnego czasu i warto go przeznaczyć na coś produktywnego, bo podczas praktyk czy już w pracy nie będziemy już mieli tyle czasu.

Dobrym pomysłem jest również znalezienie sobie pracy w zawodzie podczas robienia top-upu. Może niekoniecznie od razu, podczas pierwszego semestru, ale już pod koniec warto się za tym rozejrzeć. Studencka praca ułatwia dostanie płatnych praktyk i ogólnie daje poczucie bezpieczeństwa, że te praktyki się znajdzie.








środa, 7 października 2015

AP Degree, Bachelor a może Master? Szkolnictwo.

Ci, którzy myślą od najmłodszych lat o wyjeździe za granicę na studia bez wachania wybierają się na nie zaraz po ukończonej szkole i rozpoczynają naukę od zera.
W Danii system edukacji jest dość skomplikowany dla kogoś, kto jest przywyczajony do polskiego. Dzieciaki idą tutaj do 'podstawówki', która ma 9 klas. To, co zrobią później zależy tylko i wyłącznie od nich. Część idzie do odpowiednika naszego liceum, które nazywa się "gymnasium". Jedni biorą sobie rok wolnego, inni zapisują się do innych szkół, coś na wzór techników lub szkół z zajęciami uzupełniającymi, potrzebnymi do podjęcia studiów. Bardzo popularne jest branie roku wolnego po tych 9ciu klasach lub pójście do "efterskole" na rok, gdzie mieszka się zdala od rodziców i rozwija w wybranym kierunku(np. ręczna czy cokolwiek).
Dla imigrantów są dostępne studia na poziomach:
  • AP degree 
  • Bachelor
  • Master/candidat
Warto przemyśleć czy chce się iść na pełny licencjat, który zajmuje 3-3.5-4 lata czy może rozbić go na dwa. W takim przypadku zaczyna się od AP, a po dwóch latach ma się pierwszy tytuł i możliwość aplikacji na licencjat, który wtedy trwa 1,5 roku. Z tego co wiem, system AP + BA jest również dostępny w Holandii oraz Wielkiej Brytanii. 
Osobiście uważam, że jest to bardzo dobry pomysł aby zacząć od 2letniego stopnia i potem zdecydować, w którą stronę chce się iść i czy chce się kontynuwoać naukę na tej samej uczelni. Jest to również idealna opcja dla kogoś, kto lubi podróżować i chce spędzić część studiów w Danii i część w kolejnym kraju. 
Jeśli ktoś chce kontynuować naukę w Danii może również zrobić tu magistra. Tego jeszcze nie próbowałam, ale myślę, że wygląda podobnie jak licencjat.
Podczas mojego AP degree zawsze pracowałam w grupie, wybranej przeze mnie bądź przydzielonej przez nauczycieli(opisałam to już w poście 'Jak wyglądają studia/marzec 2013'). Od września podjęłam się końcowego, 1.5 rocznego licencjatu i tutaj nadal mogę rozmawiać ze znajomymi i robić z nimi projekty, ale do egzaminu podchodzę samodzielnie. W gruncie rzeczy to zależy od kierunku studiów.
Można aplikować w dwóch okresach - letnim(od sierpnia/września) i zimowym(od lutego). Studia zaczynają się tu wcześnie i chociaż bardziej przypominają zwyczajną szkołę gimnazjalną, mają też swój urok.
Osoby, które zastanawiają się nad zaczęciem studiów w Danii czy gdziekolwiek indziej powinny to zrobić. Zawsze przecież można wrócić do domu po 3 miesiącach jeśli jednak nie wyjdzie.
Wiek nie ma tu znaczenia. Średni przekrój wiekowy to 21-35, chociaż studiowałam z 43-letnim mężczyzną, który chciał coś zmienić w życiu. Studiowałam też z 55-letnią kobietą, która po prostu znalazła nowy, interesujący kierunek.

Zazwyczaj warto zrobić rozeznanie w 'rankingu szkół'. Niektóre mają naprawdę dobry marketing i wyglądają na profesjonalne uczelnie, a po pół roku okazuje się, że brakuje w tej szkole dobrze wykwalifikowanych nauczycieli. Warto z pewnością odwiedzić fora i podpytać się.
Z drugiej jednak strony, jak ktoś ma się uczyć, to będzie się uczył. Ale tutaj też opinie są podzielone. Bo jak taka ambitna osoba ma się cieszyć, że jest najlepszą wśród słabszych? 
Ano właśnie, tutaj zaczyna się dyskusja. Z praktycznego punktu widzenia, Dania daje tyle możliwości do rozwoju, że faktycznie - jeśli ktoś jest super ambitny to dojdzie do celu. Jeśli ktoś inny nie dba o to, ale jednak chciałby studiować coś fajnego w jakimś fajnym miejscu - znajdzie takie satysfakcjonujace miejsce. Czasami przecież można odkryć, że studiuje się coś, co tak naprawdę wcale nie sprawia radości i może jednak warto spróbować czegoś nowego? Nie ma sensu dzielić się na 'słabszych' i 'lepszych', warto raczej skupić się na zajęciach. Teoretycznie dobra szkoła da dobry start, a praktycznie różnie to wychodzi.

czwartek, 26 marca 2015

Internship, czyli praktyki w Danii

Na początek pare słów wyjasnień oraz wdzięczności.
Od czego by tu zacząć?
Hmm. Może jako pierwsze - zaskoczenie. Byłam niezmiernie zdziwiona, gdy weszłam dzis na bloga. Akurat wylatuję do Polski w sobotę ze współlokatorką i myślałyśmy, żeby spotkać się w Warszawie. Nie jestem pewna, czy będę miała czas przejść się i spotkać z ludźmi, którzy zaaplikowali na nowy rok, ale chciałam przekazać jakoś adres bloga - w razie gdyby ktoś szukał pomocy.
9000 wyświetleń o.O Przyznam, że liczba była dla mnie wielką, aczkolwiek miłą niespodzianką.
Uznałam, że skoro aż tylu ludzi przeszło przez ten blog, postaram się znaleźć więcej czasu na pisanie o tutejszym życiu i udzielanie dalszych instrukcji. Dzięki Wam za odwiedzanie bloga :)
Poza tym chciałam przeprosić wszystkich tych, którzy pytali - zarówno tu, jak i w komentarzach, a nie zastali odpowiedzi - czas niezbyt pozwalał mi tu zaglądać, a co dopiero pisać, ale nadrobię to.


Jak to jest z praktykami w Danii?
Jako studentka Multimedia Design and Communication musiałam odbyć praktyki na IV semestrze, w moim przypadku styczeń-marzec 2015. Praktyki powinny się zaczynać około 19 stycznia i trwać 10 tygodni. Zdarza się również, że przypadają one na III semestr.
Wszyscy robią dużo zamieszania z tym stażem, zaczynają o nim mówić już na początku II semestru, a  następnie męczą przez cały III. Mają  w tym troche racji.
Portfolio powinno prezentować najlepsze prace, jakie dotąd zrobiliście(jeśli nie ma najlepszych to zawsze można wrzucić też te gorsze). Powinno być swoistą wizytówką. Nie chodzi tu tylko o prace, które w nim są, ale też o design - nie musi być wymagający, ale powininen być czysty i czytelny.
Aplikować można zawsze, zdarzają się też firmy, które biorą tylko na kilka tygodni.
Płatne praktyki w Danii można sobie na starcie wybić z głowy. Aczkolwiek chodzi legenda, że sąsiad koleżanki kuzyna brata kiedyś takie dostał. Jeśli płatne - tylko dla Duńczyków i tylko w nielicznych firmach. Praktyki można dostać bez znajomości j. duńskiego. Wypadałoby za to posługiwać się chociaż angielskim.
Należy uważać, gdzie się startuje oraz określić swoje zadania na początku(o tym przypomną nauczyciele). Zdarzają się firmy, które wykorzystują stażystów jako nosicieli kawy albo pomoc w sprzątniu biura. Warto też wybrać sobie dziedzinę, jedną - nie 5. W końcu lepszy jest uczeń Multimedia Design, który potrafi kodować perfect w 2 językach, niż taki, który robi wszystko po trochu(czyli totalnie nic). To samo tyczy się reszty studentów. Firmy wolą kogoś, kto ma potężną wiedzę w dziedzinie Social Media, niż tego, kto zna się na szeroko pojętym marketingu i hotelarstwie. Nie oznacza to, żeby skupić się tylko na jednym, a resztę olać.

Nigdy nie jest za późno na aplikację - znam takich, którzy dostali internship 5 dni po dacie rozpoczęcia. Gdyby jednak się nie udało, szkoła zawsze powinna zapewnić pomoc bądź miejsce praktyk. Niektórzy robią je właśnie na uczelni, gdzie zazwyczaj zajmują się promocją, marketingiem i innymi sprawami dotyczącymi ich kierunku.

Z doświadczenia jednak odradzam tą drogę. Warto uderzyć w firmę start-up, która dopiero się rozwija, jest młoda, ambitna i dynamiczna, ale tą opiszę w następnym poście.

Szkoły zazwyczaj wymagają pisanie bloga jako sprawozdanie z prakty,  gdzie powinny być 2-3 posty tygodniowo.  Moja rada dla was: piszcie regularnie. Właśnie kończę mój internship i zamiast 30 mam ich 12, wiec czeka mnie cały dzień pisania.

Za 2 tygodnie wrzucę post z opisem mojego internshipu, czyli dużo dużo detali oraz opis egzaminu.
Smacznego jajka!

sobota, 23 sierpnia 2014

Pierwsze kroki, czyli co, gdzie, jak? Dofinansowanie

Fajnie, zaczyna się rok szkolny. Jesteś na miejscu, błąkasz się gdzieś między ekscytacją, szokiem, a stresem i rozkminiasz co teraz, żeby być legalnie i nie wydać za dużo pieniążków(które i tak wydadzą się same).

Yellow Card
Czyli Twoja przepustka do legalnego pobytu. Tzw. karta ubezpiecznie zdrowotnego, bez niej ani rusz.
Jak ją zdobyć?
Musisz mieć zaświadczenie ze szkoły, z którym udajesz się do urzędu z prośbą o pozwolenie na pobyt. Administracja szkoły powie Ci, gdzie masz najbliższy taki urząd. Nie jestem pewna, czy w Ringsted i Roskilde nadal są, ale jest na bank w Kopenhadze. Na pozwolenie czekasz ok. 1-3tyg, po czym dostajesz kopertę z głównymi zasadami oraz pozwoleniem. Bierzesz swoje pozwolenie, jakiś dokument tożsamości i udajesz się do swojej Komuny, tam wydają yellow card. W zależności od okoliczności, kartę możesz otrzymać w czasie 30min - 2tyg. Jeśli komuna jest większa, oczywiście, musisz liczyć się z dłuższym czasem oczekiwania. Jeśli powiesz w urzędzie, że BARDZO potrzebujesz tej karty, pilnie, możliwe, że wydadzą Ci jeszcze tego samego dnia. Z reguły czeka się 1tydz.
Do czego Ci potrzebna Yellow Card?
Właściwie do wszystkiego. Idziesz do lekarza - yellow card, apteka - yellow card, nawet jeśli chcesz zapisać się do biblioteki, musisz mieć żółtą kartę. Jest bardzo przydatna, gdy chcesz sobie również wyrobić bilet miesięczny.

Bilet Miesięczny
Oj, przydaje się i to dosyć często :) Oczywiście, można cheatować i jeździć na nieważnych biletach, ale szczerze odradzam. Nie chodzi nawet o złą opinię, ale o sam fakt, że kara za jazdę bez biletu to 750dkk. Stać Cię? :) Nawet jeśli, nie mówię, że nie, to jednak warto zostawić tą kasę na imprezę czy chociażby nowy ciuch. A kasa przez pierwszy miesiąc jest jak piasek w dziurawym worku, nawet nie wiesz, kiedy znika.
Aby wyrobić miesięczny musisz mieć w/w Yellow Card oraz zdjęcie(najlepiej do dowodu). Następnie udajesz się do najbliższego 7Eleven i prosisz o miesięczny. Standardowy na 2strefy kosztuje 360dkk.
Warto zachować paragon, w razie zgubienia/kradzieży miesięcznego zawsze możesz pójść i powiedzieć jak wygląda sytuacja.
Przydatną aplikacją jest Rejseplanen, którą znajdziesz zarówno w wersji internetowej, jak i mobilnej. Powie Ci o której i skąd musisz wyjechać, abyt dotrzeć na czas i miejsce :)

Gdzie kupować jedzenie?
Najtańsze produkty znajdziesz w Netto, Rema1000 i Lidlu. Ceny może nie są zbyt przyjazne, ale zdecydowanie najniższe, jeśli chodzi o duńskie sklepy. Mięso i ryby są pakowane, więc nie licz na nic świeżo krojonego z sieciówki(oczywiście, dostarczają to na bierząco, ale nie ma czegoś takiego jak pani stojąca za ladą i podająca wybraną wędlinę). Na pierwsze miesiące zdecydowanie odradzam zakupy w takich sklepach jak Fotex, Irma, Aldi czy Kvivckly, dobre jedzenie znajdziesz w zwykłym Netto i Remie, a mimo to wydasz na nio połowę. Co do Fotexu można spekulować, zależy jak się trafi na promocję.
PROMOCJE - zapamiętaj to słowo. Zbieraj gazetki ze sklepów, czasami można znaleźć na prawdę fajne rzeczy.

Student Card
Przydatna. W 7Eleven można nawet dostać kawę ze zniżką. Wyrobisz ją w szkole w administracji. Dobrze jest mieć własne zdjęcie, ale jeśli nie chcesz, nie musisz - szkoła sama zapewnia 'sprzęt' do zrobienia zdjęcia, wtedy wyrobienie karty trwa max. 10min. Jako student warto jest mieć kartę studencką; Jeśli idziesz do klubu, a musisz pokazać dokument, możesz wziąć np. yellow card i student card, wtedy nie masz obaw, że zgubisz dowód i będzie ciężko wrócić do Polski.

Wild Card
Opcjonalnie. Jeśli mieszkasz na Zelandii dalej od Kopenhagi, ale potrzebujesz się dostać do stref w obrębie Kopenhagi, kupując bilet z YouthCard oszczędzasz 50%. Karta jest ważna rok i kosztuje 190dkk, kupisz ją na DSB.

SU, czyli dofinansowanie
Dodatkowe pieniążki zawsze mile widziane? :) No właśnie. Duńczycy dostają SU za darmo, bo są duńczykami, bo się uczą. Są to pieniążki od rządu, które dostaje KAŻDY student. Gdzie ten haczyk? Jako osoba spoza Danii, nie związania w żaden sposób z tym krajem, musisz pracować, żeby dostawać SU.
Przepisy zmieniają się średnio co rok; obecnie wymagane jest min. 10h pracy w tygodniu, tak, żeby miesięcznie wychodziło min. 43h. W takim wypadku najlepiej jest pracować po 12h tygodniowo, czyli ok. 2 dni. W poprzednim poście opisałam sytuację na duńskim rynku pracy; co musisz zrobić, żeby dostać pieniążki? Wejdź na SU i poczytaj, znajdź miłęgo Duńczyka w szkole(nawet pani z administracji?) i wypełnij aplikację. Musisz wysłać razem z aplikacją pozwolenie na pobyt, kontrakt o pracę i przynajmniej jeden pay-check. Nie jestem pewna jak z kontraktem studenckim, chyba jest zbędny.
Ile pieniążków możesz dostać? Zależnie od Twojego progu podatkowego, przy 8% - 5200dkk miesięcznie, przy 37% - 3700dkk. Fajne pieniążki, prawda? :) Tak, znajdź pracę i aplikuj jak najszybciej, to na prawdę ułatwia życie :)


SKAT
Czyli urząd podatkowy. Zaprzyjaźnisz się z nim z chwilą pozyskania pracy, potrzebna będzie tax-card oraz zmiany w progach podatkowych. Ci urzędnicy są okropni, nikt ich nie lubi, nawet Duńczycy; trzeba czekać ponad 30min żeby się dodzwonić i umówić na wizytę.


Mam nadzieję, że ta notka pomoże jakoś wejść w nowy etap życia :) Jeśli masz wątpliwości lub szukasz czegoś, czego nie ma na blogu - pisz śmiało!

środa, 21 maja 2014

Praca w Danii - czy to możliwe?

Maj. Napływ nowych uczniów w związku z odpowiedziami z uczelni. Czas, kiedy wszyscy zastanawiają się, jak to będzie, czy to możliwe, co z mieszkaniem, znajomymi, ite de, ite pe :)
Nie ma się o co martwić. Jeśli serio potrzebujecie tej pracy, lub jesteście  w ciężkiej sytuacji finansowej użyjcie swojej siły percepcji i wmówcie sobie, że albo znajdziecie pracę w 3 miesiące, albo wrócicie.

Jednym ze sposobów szukania pracy są organizacje zwane 'vikarami', jak np. profilmatch lub student consulting. Wystarczy pójść z dobrym CV, powiedzieć, że potrzebuje się pracy, oczywiście zaznaczyć, że jest się studentem i ma się dużo wolnych popołudnii oraz weekendy. Pogodzenie pracy z nauką nie jest niczym nadzwyczajnym, gdyż jako student można pracować max 25h tygodniowo,  z czego 12-15 wystarcza na przeżycie(czyli ok. dwa dni pracy).
Kolejnym sposobem jest roznoszenie CV. Przyznam, że chyba najbardziej męczące i nie zawsze daje rezultaty. Czy to prawda, że pojawienie się personalnie jest skuteczniejsze niż wysłanie maila? Nie do końca. Nie zawsze potrzeba nowych ludzi, więc czy wyślesz wiadomość, czy podskoczysz i zostawisz CV, na jedno wyjdzie. Jeśli będą chcieli Cię przyjąć, przyjmą.
Ostatnim, chyba najpopularniejszym sposobem jest rozsyłanie CV. Ludzie ślą 300-400 maili, po czym otrzymują z reguły 1-3 maile z zaproszeniem na rozmowę kwalifikacyjną. Nie, to nie bajka. Tak się wysyła. Chyba najbardziej monotonny i żmudny sposób. Nie zniechęcajcie się po miesiącu, zazwyczaj w takich chwilach ktoś się odzywa :)
Oczywiście można jeszcze znaleźć pracę po znajomości :D Ale, ale, te znajomości najpierw trzeba mieć :) Czyli dobrze od razu zakumplować się ze wszystkimi, może ktoś może dać Ci pracę?

Gdzie możesz pracować jako student?
Hotele, restauracje, bary - tam większość zaczyna zarabiać pieniążki na życie. Chyba praca w hotelach należy do tych najcięższych, polega na sprzątaniu pokoji, gdzie na jeden przypada od 10 do 20min, trzeba wyrobić się czasowo albo zostać aż się nie posprząta(ale pieniążki dostanie się tylko za to,ile powinno się pracować). Chociaż znam ludzi, którzy wolą pracować w hotelach niż restauracjach, jak kto woli.
Zdarza się, że hotel ma własną restaurację, wtedy jest się kelnerem, ewentualnie pracuje się na kuchni.
To, że nie masz doświadczenia wcale nie oznacza, że nie dostaniesz pracy. Wszędzie dogadasz się po angielsku, w mniejszych miasteczkach owszem, wymagają duńskiego, ale zawsze mogą wziąć Cię na kuchnię z angielskim :)

Głowa do góry i pakuj rzeczy :) Znalezienie pracy jest możliwe, a nawet bardzo prawdopodobne. Co roku do Danii przyjeżdża masa ludzi, z czego to studenci szukają pracy i to studenci dostają ją(średnio 70%, patrząc po moich znajomych z roku). Nie ma się czym przejmować. Wystarczy mocne postanowienie i troche szczęścia :)

czwartek, 3 kwietnia 2014

Komunikacja, administracja, nauczyciele

Ponieważ studiuje na Zelandii, notka głównie odnosi się to tej wyspy, ale podejrzewam, ze w calej Danii jest podobnie.

Wszędzie dotrzesz autobusem i prawie wszędzie pociągiem. Komunikacja jest genialna, szybka, obsługa zazwyczaj miła, ale niestety droga. Bilet alle zones 24h kosztuje 130kr. Dla kogoś, kto zarabia 20-30tys kr miesięcznie to nie jest problemem, ale studenci inaczej na to patrzą:) Dla porównania, bilet miesieczny, najtańszy, na 2 strefy kosztuje 360kr - taki z reguly jest potrzebny zeby dostac się z domu do szkoły, pracy, sklepu. Jeśli ktoś pracuje dalej warto sprawdzić ceny i zobaczyć, co się najbardziej opłaca. Ja mam pracę 5 stref ode mnie, ale kupowanie miesięczngo jest całkowicie zbędne, dlatego kupuję klipekord na 10 razy.

Pierwszą rzeczą, jaką musisz zrobić przyjeżdżając do Danii jest załatwienie sobie numeru CPR, odpowiednika PESEL i yellowcard, które załatwia się w komunie(coś jak urząd miasta). Do tego potrzebne jest pozwolenie na pobyt, a do niego znowu potrzebne są dokumenty ze szkoły. W każdym razie, pierwszego dnia w szkole szczegółowo się dowiecie do którego miasta powinniście się udać aby załatwić papiery. W Danii bez pozwolenia oraz CPR można być legalnie do 3 miesięcy. Warto zwrócić uwagę na to, że na papiery czeka się od 2 do 6 tygodni..

Szkolna administracja:W moim campusie mam kilka biur, mam ludzi zajmujących się przesyłaniem papierów między studentami a komuną, panie od wyjazdów/wymian zagranicznych, a także panie zajmujące się pomocom studentom, m.in. z zakwaterowaniem.
Jak to wszystko funkcjonuje?
Hmm tu poleci troche hejtów.
Panie z administracji owszem, są pomocne, ale nie każda mówi po angielsku. Czasami trzeba im tłumaczyć po 3 razy, po czym i tak wołają kogoś innego, kto może mi pomóc. Szczerze zastanawiałam się nad wyjazdem na wymianę studencką: Kanada, USA, UK, cokolwiek. Pani z odpowiedniego biura najpierw kazała mi poszukać informacji na stronie. Gdy znalazłam i przedstawiłam czego chcę, kazała mi napisać jej wiadomość na maila. Tak - Duńczycy. Zbytnio im na niczym nie zależy, mają nieco olewcze, albo raczej luźne podejscie do pracy. Czasem można to rozpatrywać jako zaletę - nie ma pośpiechu, nikt nie krzyczy z tyłu kolejki i nie narzeka, aczkolwiek chwilami jest to nieco męczące.

Nauczyciele:
No tak. Z nauczycielami jest podobnie. Zdarza się, że są niedoinformowani. Oczywiście, odpowiadają na pytania, ogólnikowo. Trzeba w odpowiedni sposób zadać pytatnie i drążyć temat. W takim przypadku albo można dowiedzieć się czegoś skomplikowanego lub spotkać się z rozczarowaniem, gdy nauczyciel odpowie "Nie wiem, spytaj ...". Oczywiście nauczyciele przekazują podstawową wiedzę, dalej sami musimy doczytać. Wszyscy są ze sobą "na Ty", nie ma stresu; nie ma kłótni - są dyskusje. Mamy wspólne grupy na facebooku oraz innych stronach, gdzie możemy się komunikować, wrzucać informacje czy po prostu sprawdzać plan. Często widzimy rozpiskę z tekstami do przeczytania na następne zajęcia. Nie wszyscy czytają.

Taki system nauczania zmusza do wychodzenia poza program, poszukiwania dokładniejszych opisów i poszerzenia swoich horyzontów. W pewnym stopniu jest to zaletą - każdy powinien kiedyś zacząć samodzielnie myśleć.
No właśnie. Tylko w jakim stopniu? Jak możemy szukać informacji o czymś, o czym nie mamy pojęcia?
To pozostawię wam do przemyślenia :)